W poprzednim poście chyba nie dość precyzyjnie opisałem zmiany, które zaowocowały tym, że motocykl zniknął z mojego życia. To nie była rezygnacja z pasji dla miłości. Tego nie powinno się robić. Moją pasją nie było jeżdżenie motocyklem po świecie w celu oglądania zabytków i pięknych widoków. To był tylko sposób na poznanie, zrozumienie i zaakceptowanie siebie. Osiągnąłem ten cel w stopniu zupełnie mnie zadowalającym. Dalsze jeżdżenie i poznawanie kolejnych miejsc niczego by we mnie nie zmieniło. Dlatego przestało mnie to interesować. Teraz moją pasją i celem życia jest sięgnięcie znacznie głębiej. Dotyczy to zarówno mojej osoby jak i Kuby. Fenomenem cywilizacji latynoamerykańskiej byłem zauroczony od pierwszego z nią kontaktu. Miało to miejsce w Meksyku. Później podróż śladami rajdu Dakar uzmysłowiła mi jak różnią się te kraje między sobą. Byłem w Chile, Argentynie i w Boliwii. Będąc juz tego świadomy dotarłem na Kubę. Ten kraj i Ci ludzie zawładnęli w całości moją wyobraźnią. To nie jest jakiś banał, że Kuba jest wyjątkowa. To prawda wynikająca z historii tej wyspy.